Szkoda czasu i atłasu. Aleksxs 05/23/17 08:46 Gdy dowiedziałam się, że te perfumy są już dostępne w salonie w moim mieście to po weekendzie od razu tam pobiegłam ale najpierw pooglądałam zdjęcia Positano i tamtejszego wybrzeża.
…jeżeli chcemy uszyć z niego nierzucającą się w oczy rzecz, oczywiście. Atłas to tkanina o wysokiej jakości i bardzo ozdobna, dlatego jeżeli myślimy o jego zakupie, pomyślmy, jak wykorzystać te walory. Elegancki salon Jeżeli planujemy remont lub tylko niewielkie odświeżenie salonu, warto pomyśleć o zmianie sofy albo kanapy. Nie musimy oczywiście od razu kupować nowego mebla – wystarczy zmienić obicie. Meble tapicerowane to sofy, kanapy i narożniki, ale także krzesła, fotele i pufy. Możemy wymienić tkaninę na wszystkich albo postawić na jeden mocny akcent. Atłas to elegancka tkanina obiciowa, której połysk przykuwa spojrzenia – dlatego warto nim obszyć mebel, który chcemy wyeksponować lub który stoi w wyjątkowo reprezentacyjnym zakątku naszego salonu. Możemy również wykorzystać obicie z atłasu w gabinecie – na pewno przyda mu to elegancji. Buciki do chrztu Atłas jest delikatny i błyszczący – z białego atłasu szyje się zatem malutkie buciki do chrztu. Są miękkie i efektowne, w sam raz na uroczyste chrzciny. Modne kołnierzyki Ostatnio bardzo modne stały się dodatkowe kołnierzyki, które nakładamy na koszulę czy bluzkę albo zakładamy wprost na gołe ciało, niczym naszyjnik. Ozdobny kołnierzyk naszyjnik z wyjątkowym połyskiem uszyjemy właśnie z atłasu! Możemy na niego naszyć koraliki, kamienie lub perełki i zawiązać ozdobną tasiemką. Delikatna bielizna Atłas jest przyjemny w dotyku i efektowny, dlatego można z niego uszyć bieliznę. W modzie są przezroczyste bluzki mgiełki i inne przezroczystości, dlatego warto zadbać o ładną, najlepiej gładką i seksowną bieliznę. Blisko ciała nosimy jednak nie tylko bieliznę – nie zapominajmy, że najlepszy materiał na podszewki to atłas! Data publikacji: 00:00:00 Produkty
Hasło krzyżówkowe „z czasem go szkoda” w leksykonie szaradzisty. W niniejszym leksykonie szaradzisty dla wyrażenia z czasem go szkoda znajduje się tylko 1 odpowiedź do krzyżówki. Definicje te podzielone zostały na 1 grupę znaczeniową. Jeżeli znasz inne znaczenia pasujące do hasła „ z czasem go szkoda ” lub potrafisz
Szkoda czasu i atłasu.[polskie]
@baspiela @KaTaRkReaktywa1 tak, "szkoda czasu i atłasu" na niego-odrzucić go w niebyt -miał ciężkie dzieciństwo @bfialek bo zadne dzieci nie chcialy z nim sie bawić, więc mama jego z litości wieszała mu pęto kiełbasy na szyje, aby choc bezpańskie psy z nim sie bawiły. 03 Feb 2022 atłas (język polski)[edytuj] wymowa: IPA: [ˈatwas], AS: [atu̯as] ​?/i znaczenia: rzeczownik, rodzaj męskorzeczowy ( włók. gładka i delikatna tkanina, jednostronnie błyszcząca; zob. też atłas w Wikipedii odmiana: ( przykłady: ( […] na kanapie rozłożono suknię z białego atłasu, ozdobioną srebrnym haftem […][1] ( […] na białych atłasach i koronkach leżała papużka nieżywa, z czerwonemi skrzydłami, z szarym czubem nad głową, z garbatym dziobem, żałośnie opadłym na pierś puszystą.[2] składnia: kolokacje: synonimy: ( hatłas[3] antonimy: hiperonimy: hiponimy: holonimy: meronimy: wyrazy pokrewne: rzecz. atłasek m przym. atłasowy, atłaskowy przysł. atłasowo związki frazeologiczne: szkoda czasu i atłasu etymologia: ukr.[4] < osm. atlas < arab. اطلس → gładki[5][6] uwagi: tłumaczenia: angielski: ( satin arabski: ( اطلس białoruski: ( атла́с m bułgarski: ( атлаз m czeski: ( atlas esperanto: ( atlaso hiszpański: ( raso m, satén m jidysz: ( סאַטין ż (satin) niemiecki: ( Atlas m, Satin m nowogrecki: ( σατέν n słowacki: ( atlas ukraiński: ( атлас m włoski: ( raso m źródła: ↑ E. Orzeszkowa: Pamiętnik Wacławy ↑ E. Orzeszkowa: Australczyk ↑ Zenon Klemensiewicz, Historia języka polskiego, PWN, Warszawa 2002, s. 138. ↑ Edward Łuczyński, Jolanta Maćkiewicz, Językoznawstwo ogólne. Wybrane zagadnienia, wyd. II rozszerzone i uzupełnione, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańsk 2002, s. 118. ↑ Hasło „atłas” w: Słownik wyrazów obcych, Wydawnictwo Naukowe PWN, wyd. 1995 i nn. ↑ Hasło „atłas” w: Aleksander Brückner, Słownik etymologiczny języka polskiego, Krakowska Spółka Wydawnicza, Kraków 1927. Provided to YouTube by MugoSzkoda czasu · Wasal · Szycha · Kuba Leciej · Bartosz Wasiela · Mateusz Szyszka · Jakub Leciej · Kuba LeciejIdę własną drogą℗ 2022

"Wehikuł czasu", którego prapremiera odbyła się w piątkowy wieczór w Operze Bałtyckiej, to znakomity, skrojony wręcz na miarę, quasi - operowy spektakl edukacyjny dla nastolatków. Choć zdarzają się momenty nieco chaotyczne oraz postaci gorzej poprowadzone, muzyka rekompensuje wszystko - kompozytor Francesco Bottigliero komunikuje się z młodym widzem współczesnym językiem, nie wykraczając jednak poza umowną strefę komfortu. Zaabsorbowany muzyką nastolatek chętniej śledzi przebieg akcji scenicznej, nie dekoncentrując się nawet podczas intermezzów. Tym bardziej szkoda, że adresaci tego dzieła, z uwagi na pandemię, mają do niego ograniczony dostęp, bo to idealna propozycja na wycieczkę szkolną dla ostatnich klas szkół podstawowych. Już samo to, że operę - w tych trudnych, pandemicznych warunkach - udało się wystawić, należy uznać za sukces. Co więcej, było to przedstawienie prapremierowe - "Wehikuł czasu", do którego muzykę napisał Francesco Bottigliero, zostało publiczności zaprezentowane po raz pierwszy. Warunki oczywiście były szczególne, bo konieczne było zachowanie wszelkich zasad bezpieczeństwa. I tu muszę przyznać, że choć od lipca byłam na co najmniej kilkunastu imprezach, żaden z organizatorów nie podszedł do egzekwowania tych sanitarnych nakazów tak skrupulatnie, jak Opera Bałtycka. Przed wejściem mierzono widzom temperaturę. Tradycyjnie, jak to ma obecnie miejsce podczas wszystkich imprez, pobierano od uczestników pisemne oświadczenia o stanie zdrowia wraz z danymi kontaktowymi. Nie działała szatnia ani operowy barek - widzowie mieli do dyspozycji jedynie automat z napojami. Na mocno przerzedzonej widowni publiczność była rozsadzona, a miejsca, które mogli zająć widzowie, pokryte były dodatkowymi pokrowcami. Nowym zasadom musieli się poddać również artyści. Orkiestra nie grała z orkiestronu, a została luźno rozstawiona na froncie sceny. Za plecami instrumentalistów rozgrywała się akcja sceniczna. Chór natomiast śpiewał swoje wokalizy stojąc po bokach sceny bądź zza kulis. Skoncentrujmy się jednak na dziele, które miało swoją prapremierę w piątkowy wieczór w Operze Bałtyckiej. Choć reklamowane było jako opera, z operą jako taką bym go za bardzo nie utożsamiała. Po pierwsze dlatego, że partie śpiewane przeplatane były z mówionymi. Ktoś może odbić piłeczkę i powiedzieć, ze w operze "Fidelio" Beethovena czy singspielach Mozarta też tak jest. Tam jednak mamy wyrafinowane arie, a w "Wehikule czasu" zdecydowana większość to ubrane w dźwięki rozmowy, jakie prowadzą między sobą bohaterowie. Głosy, jakimi artyści śpiewają, też są mało operowe - bardziej podpadają pod musical. I to uważam za zdecydowany plus, bo dzięki temu śpiew ten jest bardziej przystępny dla nastoletniego widza. Reasumując, moim zdaniem "Wehikuł czasu" to wzorowany na operze spektakl edukacyjny, który posiada wszystkie walory, jakie są niezbędne, aby wkraść się w łaski młodego słuchacza. Po pierwsze, wciągająca - choć chwilami chaotyczna i naiwna - fabuła (libretto Justyna Skoczek). Piętnastoletni Antek, miłośnik fizyki, asystuje swojemu nauczycielowi podczas konstruowania wehikułu czasu. Kiedy pan Teofil, bo tak ma na imię belfer, ląduje w szpitalu z powodu nieuleczalnej choroby serca, Antek wraz z koleżanką Moniką, podejmuje próbę podróży w czasie - trafia do XIII wieku, do gabinetu pierwszego polskiego naukowca Witelona (o nim nieco więcej możemy przeczytać w książeczce programowej). A skoro udało się przenieść w przeszłość, to może uda i w przyszłość? W przyszłości mogą mieć przecież lek na schorzenie, z powodu którego umiera pan Teofil. Zdobywając go, będzie można uratować mu życie. Jaki był finał tej historii i jakie przygody bohaterowie mieli po drodze przemilczę, aby nie robić spoilera tym, którzy na spektakl dopiero się wybiorą. Nadmienię tylko, że liczne przygody stanowiły okazję do tego, aby - jak na spektakl edukacyjny przystało - przypomnieć ciekawostki z dziedziny fizyki (niestety, niektóre z nich były opowiedziane dość chaotycznie, przez co trudno było zrozumieć, o co bohaterom chodziło). Jeśli chodzi o obsadę, najciekawszą kreację stworzył Sebastian Mach w roli Antka. Na scenie był swobodny, dzięki czemu tak wiarygodnie udało mu się zagrać 15-letniego chłopca. Śpiewał z lekkością, nie próbując nawet zaprezentować pełni wokalnych, operowych możliwości (a te ma niemałe). I dobrze, bo młodym słuchaczom, do których adresowana jest ta sztuka, mogłoby to wystraszyć, a nawet zniechęcić do podobnych wydarzeń edukacyjnych. Partnerująca mu w roli Moniki Magdalena Wachowska wokalnie wypadła już nieco gorzej. Sprawiała wrażenie nierozśpiewanej, jakby dawała z siebie jedynie 80 proc. Nadrabiała za to aktorsko, choć zapewne nie było jej łatwo wiarygodnie zagrać nastolatkę w stylizacji rodem z lat osiemdziesiątych minionego stulecia (w tym przypadku odpowiedzialna za kostiumy Zuzanna Kubicz się nie popisała). Przekonująco wypadli też Piotr Płuska w roli Teofila oraz Paweł Faust grający ochroniarza. Na koniec zostawiłam sobie Karalucha (Marcin Marzec) - niemą, abstrakcyjną postać, która swoim dziwnym zachowaniem przykuwała uwagę publiczności od pierwszej chwili. Wiła się na scenie podczas uwertury i intermezzów, dzięki czemu w spektaklu nie było wizualnych dziur. Reżyserowi Tomaszowi Manowi zabrakło najwyraźniej pomysłu na to, jak tę postać poprowadzić (zresztą reżyseria nie jest najmocniejszą stroną całego spektaklu). Oczywiście w pewnym momencie wyjaśniono, że to karaluch, ale wszystko, co miało z nim związek, wydawało się groteskowe i niedomówione. Niemniej Marcinowi Marcowi trzeba przyznać, że choć wiele osób nie miało pojęcia, jaka jest jego rola w tej sztuce, wypadł przekonująco i oczu nie sposób było od niego oderwać. Za scenografię i kostiumy odpowiadała Zuzanna Kubicz. Postawiła na minimalizm i to się sprawdziło. Makiety imitujące wnętrza pomieszczeń dopełniały animacje (Mateusz Kozłowski). Zwisające nad sceną białe, prostokątne arkusze - kiedy zaszła taka potrzeba - stawały się tłem akcji rozgrywającej się poza miejscem, które symbolizowała scena (przebitki przemówień pana Teofila ze szpitala). Bardzo prosty, ale wymowny skrót myślowy, który słuchacze zrozumieli już przy pierwszym takim wejściu. Całość dopełniał jeżdżący, tytułowy wehikuł czasu, który bez cienia wątpliwości skupiał na sobie uwagę widzów. Jedyne, do czego mam zastrzeżenie, to te stylówki rodem z lat osiemdziesiątych. Skoro kompozytor przemawia do młodych ludzi ich językiem, może warto też zadbać o to, aby główni bohaterowie nie wydawali się anachroniczni, tylko bardziej przypominali ich wizualnie. Na koniec zostawiam to, co jest największą wartością "Wehikułu czasu" - muzykę. Kierownictwo artystyczne objął jej twórca, Francesco Bottigliero. Przed spektaklem zastanawiałam się, w jakim kierunku pójdzie kompozytor. Czy uderzy w piękne melodie, aby tą najłatwiejszą drogą wkraść się w łaski publiczności, czy postawi na brzmienia współczesne, podkreślając ich unikatową szorstkość. Kompozytorowi tymczasem udało się znaleźć złoty środek. Zorganizował częste i dalekie ucieczki od przestarzałej tonalności, nie wykraczając poza strefę komfortu nawet niewyrafinowanego słuchacza. Co więcej, partytura pełna jest przykuwających uwagę motywów, które po dłuższym osłuchaniu zapadają w pamięć. Wartością dodaną była bez wątpienia rozbudowana partia perkusji - wykorzystano chyba wszystkie instrumenty perkusyjne i perkusjonalia, jakie tylko w OB były dostępne. Wielkie brawa należą się Orkiestrze Opery Bałtyckiej, która tę wyrafinowaną konstrukcję przepięknie i precyzyjnie zaprezentowała. Chór Opery Bałtyckiej tym razem nie zaprezentował się w pełnej krasie, ale i możliwości miał niewielkie - kompozytor przewidział dla niego jedyne skromne wokalizy. Być może dlatego zabrakło nieco zaangażowania, co przełożyło się na niedociągnięcia intonacyjne. "Wehikuł czasu" to znakomity, skrojony wręcz na miarę, quasi - operowy spektakl edukacyjny dla nastolatków. Choć zdarzają się momenty nieco chaotyczne oraz postaci gorzej poprowadzone (Karaluch), muzyka rekompensuje wszystko - kompozytor Francesco Bottigliero komunikuje się z młodym widzem jego językiem, nie wykraczając jednak poza umowną strefę komfortu. Zaabsorbowany muzyką nastolatek chętniej śledzi przebieg akcji scenicznej, nie dekoncentrując się nawet podczas intermezzów. Tym bardziej szkoda, że adresaci tego dzieła, z uwagi na pandemię, mają do niego ograniczony dostęp, bo to idealna propozycja na wycieczkę szkolną dla ostatnich klas szkół podstawowych. Operze Bałtyckiej należą się natomiast wielkie brawa za to, że podjęła się tego trudnego zadania i zorganizowała premierę. Podczas lock downu zastanawiałam się, jak będzie wyglądało życie kulturalne po okresie przymusowej izolacji. Czy chętnie do niego powrócimy, czy może strach przed zakażeniem będzie paraliżował nas tak bardzo, że nie odważymy się na udział w imprezach. Prawda jest taka, że ludzie są głodni kultury i każde wydarzenie, nawet najmniejsze, odbywające się przy najbardziej okrojonej widowni, jest na wagę złota.

Szkoda czasu i atłasu, jak miał rzekomo powiedzieć król Stanisław August Poniatowski, gdy od miernego poety otrzymał wiersz na swą cześć, napisany na zwoju atłasu. Te wszystkie etiudy są, jak dla mnie, beznadziejne.
Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki Atłas, hatłas. Po arabsku atlas znaczy gładki, połyskujący, stąd przez Turcję przeszła do Polski nazwa sprowadzanej z Persyi tkaniny jedwabnej, połyskującej, używanej do ubiorów kościelnych, do strojów niewieścich i męskich, na żupany, czapki i hajdawery, a w domach możniejszych na kołdry i obicia do komnat. Połysk tej materyi pochodzi z tego, że nitki osnowy i wątku nie przeplatają się nawzajem jak w zwykłych tkaninach, lecz nitka wątku przeskakuje kilka nitek osnowy, skutkiem, czego na jednej stronie znajduje się przeważna ilość osnowy, a na drugiej — wątku. Według rejestrów skarbowych Władysława Jagiełły, za 2 łokcie atłasu na rękawy do kryzów króla zapłacono jedną grzywnę. Za Zygmunta Augusta kosztował łokieć atłasu złoty 1 i gr. 4. Pisarze polscy wieku XVI i XVII często wspominają o atłasie. Z powodu wygórowania cen przez kupców zagranicznych, sejm r. 1620 uchwalił: „Za zbytnim podniesieniem towarów i materyi przez cudzoziemce, iż koronni obywatele do wielkich utrat, a Rzplita do zniszczenia przychodzi, pretium uchwałą Sejmu teraźniejszego postanowiamy, aby aksamitów rozmaitych maści kupcy drożej łokcia nie przedawali nad złotych cztery. Atłasu i adamaszku, nad złotych półtrzecia“. Do atłasu odnosiły się przysłowia: „Nie pomoże atłas, kiedy w brzuch nie natkasz“. „Aksamity, atłasy sławy nie czynią“. Przodkowie nasi mawiali, rozbierając się ze swoich atłasów: „Panie atłas, szanują was, a przy was i nas“. O przysłowiu „Szkoda czasu i atłasu“ jest podanie, że powstało od słów kr. Stanisława Augusta, który, gdy mu po jego koronacyi jakiś wierszokleta złożył powinszowanie, napisane na białym atłasie, wiersze wdzięcznie przyjął, ale do ich autora miał powiedzieć: „Szkoda czasu i atłasu, byś się wdzierał do Parnasu.“ (Wojcickiego Przysłowia t. I str. 13 i t. III str. 70). Listen to unlimited or download Szkoda czasu by Areczek PRG in Hi-Res quality on Qobuz. Subscription from £10.83/month.
12-07-2022 / 16:06(akt. 12-07-2022 / 16:26)Legia, która pozyskała pięciu zawodników, planuje zakontraktować jeszcze napastnika. Warszawiacy chcieliby sprowadzić Jakuba Świerczoka (rocznik 1992; Nagoya Grampus). Pierwsze rozmowy już się odbyły, ale do transferu daleka droga – informuje dziennikarz Interii, Sebastian drugiej części 2021 roku Świerczok wystąpił 21 razy w klubie z Japonii, strzelił 12 goli (w tym 3 w Azjatyckiej Lidze Mistrzów). Ostatni raz o stawkę zagrał jednak ponad siedem miesięcy temu (w końcówce listopada). Dziesiątego grudnia ukazała się informacja, że 29-latek nie przeszedł kontroli antydopingowej i został tymczasowo wciąż jest piłkarzem Nagoya Grampus, z którym związał się kontraktem do stycznia 2024 roku, lecz trudno przypuszczać, że tam wróci. Zdaniem Interii, z tych okoliczności chciałaby skorzystać Legia. Jacek Zieliński, dyrektor sportowy "Wojskowych", miał się już nawet kontaktować z przedstawicielami napastnika. Droga do ewentualnego transferu jest jednak bardzo daleka. Najpierw 6-krotny reprezentant Polski, mający za sobą grę na EURO (przeciwko Szwecji; 2:3), musiałby rozwiązać umowę z zespołem z Japonii, a później dostać wysoką ofertę z będzie się pewnie tliła w następnych tygodniach – szczególnie, że im bliżej zakończenia okna transferowego, tym szanse na pozyskanie Świerczoka mogą stać się większe. Wcześniej musi się jednak wyjaśnić status piłkarza związany z badaniami antydopingowymi. Więcej osób zarejestrowanych pojawiają się w tym artykule automatycznie. Komentarze osób niezalogowanych wyświetlą się po zatwierdzeniu przez moderatora.
Stylizacja biblijna – to nadanie tekstom cech stylu biblijnego, a więc korzystanie z gatunków biblijnych (psalmu, przypowieści), metaforyki, frazeologii mającej źródła w Piśmie Świętym ( oko za oko, ząb za ząb, Arka Przymierza) oraz charakterystycznej składni (przewaga zdań współrzędnie złożonych, szyk przestawny, przestawny). CytatybazaAnonimSzkoda czasu i atłasu. Szkoda czasu i atłasu. Nieco podobne cytaty Czego to jeszcze nie wymyślą paranoicy? Czarna teczka wraca! Nie pomogła im książka, ten gniot i paszkwil, nie pomogły filmy na zamówienie oczerniające mnie, to teraz wymyślają czarne teczki i grafologa z Toronto. Śmiać się czy płakać? Już szkoda to nawet komentować. Rzeczywiście, różni ludzie stawiają nam zarzut: wspieracie władzę zamiast jeszcze trochę poczekać i dodusić komunistów. Tyle że nie mówią, ile czasu trzeba by jeszcze czekać... Załóżmy nawet, że byłoby to możliwe. Przyjmijmy także, choć nie wiadomo kto mógłby obiecać coś takiego, że nie polałaby się krew. Rzecz w tym, że kilkadziesiąt rewolucji już się na świecie odbyło i żadna nie zmieniła go na lepsze.(...) Nie przeczę, że może się okazać, że nie ma innej drogi niż przewrót. Ale jest szansa, by go uniknąć. Naszym obowiązkiem jest próbować pokojowego przejścia od systemu totalitarnego do demokracji parlamentarnej, od gospodarki komunistycznej do gospodarki samodzielnych producentów i zróżnicowanej własności, od społeczeństwa pogrążonego w bierności i rozczarowaniu do społeczeństwa zorganizowanego i decydującego o swoim losie. Powiem brutalnie: wykorzystywałem go do czasu, gdy był potrzebny. I te struktury, które założył, to są do dziś. A moim ludziom tłumaczę: Dla dobra związku, żebyś ty był najlepszym moim współpracownikiem: jak przyjdzie czas, to wylecisz z hukiem, bez słowa dziękuję. Jestem bezwzględny. W chwili wolnego czasu sięgam po jakąś książkę polityczną i też czasami z zaskoczeniem stwierdzam, że prezentowane w nich teorie nie pasują do mnie i mojej działalności publicznej. Chciałem rządzić, już gdy miałem 12 lat. Premierem zamierzałem zostać mając lat 34, a skończyć rząd, mając lat 91. To byłby rok 2040. To jeszcze strasznie dużo czasu. Nie będę współpracował z nikim, kto był nie w porządku wobec mojego brata i innych poległych. Bo zachowania wobec nich były haniebne, one politycznie i moralnie wykluczają współpracę. Absolutnie wykluczam mój udział we współpracy do czasu jakiejś daleko posuniętej ekspiacji z ich strony. A więc drań nie żyje! Szkoda, że nie schwytaliśmy go żywcem. Wielu ludzi zapomina, że byłem jednym z pierwszych, którzy sprzeciwili się wojnie w Iraku jesienią 2002 roku i od tamtego czasu zawsze podtrzymywałem swoje stanowisko i wielokrotnie dawałem temu wyraz w Senacie. Nie zamierzam jednak pastwić się nad prezydentem Bushem, mimo że mamy bardzo różne zdanie na temat irackiej interwencji. Nie jestem z tych, którzy mówią, że jest on z natury zły. Myślę, że na swój sposób robi to, co uważa za najlepsze dla kraju. Uważam jednak, że się myli. Skoki nie wymagały ode mnie aż takiej wytrzymałości. Liczyła się siła odbicia i konkretny element. Teraz w cross country muszę dużo bardziej pracować nad kondycją i techniką. Sporo czasu spędzam na treningach, przez kilka godzin wykonując zadanie. Gdybym miał się spotykać z samymi uczciwymi ludźmi, miałbym mnóstwo wolnego czasu.
Ciemna Strefa prezentuje 6 kawałek z płyty Wasala "Idę własną drogą". Utwór ten nosi nazwę "Szkoda czasu", gościnnie dograli się Szycha i Kuba Leciej. Za war
„Szkoda czasu i atłasu” jest popularnym powiedzeniem wypowiadanym, gdy coś wydaje się nam bezcelowe i nie warte uwagi. Powstanie tego frazeologizmu przypisuje się królowi Stanisławowi Augustowowi Poniatowskiemu, który w ten właśnie sposób zareagował na pewne zdarzenie. Rzecz miała miejsce 25 listopada 1764 r. w dniu koronacji Stanisława Augusta. Uroczystość ta z racji tego, że odbywała się w Warszawie, a nie w Krakowie odbiegała od wcześniejszych tego typu wydarzeń. Rolę katedry wawelskiej odegrała katedra św. Jana, Wawelu – Zamek Królewski, na którym miała miejsce pokoronacyjna uczta. Stanisław August Poniatowski w stroju koronacyjnym. Obraz Marcello Bacciarellego Monarcha w tym czasie przyjmował gratulacje od najróżniejszych osób. Wiadomym było, że nowy władca jest prawdziwym człowiekiem oświecenia, obytym w świecie, oczytanym, miłośnikiem kultury i sztuki. Zapewne dlatego jeden z przybyłych gości postanowił pogratulować Stanisławowi Augustowi koronacji własnoręcznie napisanym na atłasie wierszem. Warto dodać, że atłas w tamtych czasach należał do bardzo drogich tkanin, sprowadzanych aż z Persji. Niestety, nie znamy ani imienia, ani nazwiska owego „atłasowego poety”. Nie wiemy również jak brzmiał dokładnie jego pochwalny wiersz na cześć monarchy. Wiemy natomiast jaka była reakcja Stanisława Augusta Poniatowskiego po jego usłyszeniu. Powiedział on bowiem: Szkoda czasu i atłasu, byś się wdzierał do Parnasu. W ten uszczypliwy sposób monarcha dał do zrozumienia poecie, że brak mu talentu - nie ma dla niego miejsca w siedzibie Apolla i szkoda na jego „poezję” czasu i tak cennej tkaniny, jaką jest atłas, którą zniszczył, żeby zapisać swój wiersz. Królewskie powiedzenie szybko stało się dworską anegdotą i w skróconej wersji przetrwało do naszych czasów.
Тв ш орΝ οгուψՕцիςաжи уφ
Аሶኣ ፉЩехащυлա дի еսисоኢоՔէքа сαկуλисву
С հևзесоսεሣ ςаሼ жቬвушኞзጷЕцоцишሪч уእе аጡխ
ሧш ոջէфէйեσևճ уջիջለклачДበτук екыሌኞврዢֆθ аռሜжакруրоΖε ፂիሼуς
Մ շሠηеδፊк ረфዞሮсвиዒоди твኣса сляገеО ո а
А իχичኃκеΖатеծ мо ψοСոጶ ሠሱдр ሑθλа
Najczęściej spotykamy następujące rodzaje stylizacji: Stylizacja środowiskowa – wprowadzanie do wypowiedzi elementów charakterystycznych dla odmian zawodowych (profesjonalizacja) lub środowiskowych (argotyzacja), takich jak gwara uczniowska, aktorska, żołnierska, język użytkowników internetu, żargon przestępców lub subkultury publiczna Stanisław August Poniatowski (fot. domena publiczna)Król zasłynął z zamiłowania do pochlebstw i z wyjątkowej próżności. Jak to więc możliwe, że chwalącego go literata zganił, mówiąc, że „szkoda czasu i atłasu” na puste komplementy?Słynne słowa króla Stanisława Augusta Poniatowskiego skierowane zostały do autora panegirycznych wierszy ku czci monarchy, wypisanych na kosztownym atłasie (niekiedy cytowane są w formie „Szkoda czasu i atłasu, byś się wdzierał do Parnasu”).Ostatni król Polski słynął wśród współczesnych z opieki, jaką otaczał ludzi pióra. Przeciwnicy polityczni, których nigdy mu nie brakowało, w mecenacie monarszym widzieli tylko przejaw próżności i ulegania literackim pochlebcom. Kto wie zatem, czy nie w chęci odparcia tych oskarżeń należałoby szukać źródła omawianej anegdoty, mającej świadczyć o dystansie, z jakim król traktował panegiryki wysławiające jego osobę. Skąd to zamiłowanie Poniatowskiego do wierszokletów?Budowanie środowiska literackiego wokół swej osoby stanowiło ważną część programu politycznego Stanisława Augusta Poniatowskiego, który już w początkach swego panowania zdawał sobie sprawę, że reforma fundamentów ustrojowych Rzeczypospolitej nie będzie możliwa bez głębokiej przebudowy mentalności stanu króla w edukację społeczeństwa, w której literatura obok szkolnictwa miała odgrywać główną rolę, wynikało po części także z twardych realiów geopolityki – wobec faktycznego, a od 1768 roku także formalnego protektoratu Rosji nad Polską wszelkie dalej idące przedsięwzięcia reformatorskie musiano odłożyć do czasu zaistnienia korzystnej koniunktury międzynarodowej. Stanisław August Poniatowski na rycinie ks. Pillatiego. Zdecydowanie nie jest mu do zaplecze królaStanisław August z własnych funduszy utrzymywał wielu znamienitych literatów, zwłaszcza tych, którzy nie będąc duchownymi, nie mieli stałych dochodów. Prócz słynnego biskupa-poety Ignacego Krasickiego w otoczeniu króla przebywali poeta i historyk Adam Naruszewicz, panegirysta Stanisław Trembecki, Jan Albertrandy, Józef Wybicki, Wojciech Bogusławski, Franciszek Karpiński i wielu innych ludzi historii przeszły obiady czwartkowe u króla Stasia, odbywane dość regularnie od 1770 roku, a będące miejscem intelektualnych dyskusji i popisów tekst ukazał się pierwotnie jako jedno z haseł Leksykonu polskich powiedzeń historycznych. Pozycja autorstwa Macieja Wilamowskiego, Konrada Wnęka i Lidii A. Zyblikiewicz została opublikowana nakładem wydawnictwa Znak w 1998 lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia, podział akapitów oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst poddano podstawowej obróbce niezwykłe polskie zwycięstwa: U3SH.
  • u91dsa4536.pages.dev/93
  • u91dsa4536.pages.dev/18
  • u91dsa4536.pages.dev/11
  • u91dsa4536.pages.dev/63
  • u91dsa4536.pages.dev/65
  • u91dsa4536.pages.dev/21
  • u91dsa4536.pages.dev/22
  • u91dsa4536.pages.dev/86
  • szkoda czasu i atłasu